Po pół roku
przyjmowania ozonu zaobserwowałam, że objawy moich dolegliwości się zmniejszają.
Teraz zwracam uwagę już nie tylko na stany zapalne nerwów, ale przyglądam się
bliżej temu, co je poprzedza, Jest to dziwny stan nerwowości. Obgryzam wtedy
skórki wokół paznokci, ale też i paznokcie. Choć okoliczności nie dostarczają
powodów do zdenerwowania, czuję w sobie stan napięcia.
Tak było
ostatnim razem. Po prawie 3-miesięcznej przerwie znowu się pojawiło zapalenie
nerwu, ale dokładnie zapamiętałam stan, który to poprzedzał. Czułam, że
organizm walczy z jakimś wirusem przeziębieniowym, lekkie drapanie w gardle,
lekkie bóle pleców, osłabienie i senność. Nie były to objawy, które
wskazywałyby na taką chorobę, że trzeba pozostawać w łóżku, więc wybrałam się
na intensywny spacer z psami w chłodne popołudnie. Gdy wróciłam po godzinie,
zaczęło się. Pulsujące bóle nerwu, najpierw rzadsze, a potem już poszło na
całość.
W czasie od
ostatniego wpisu na tym blogu poczytałam sobie znowu w internecie o boreliozie:
że jest wiele podgatunków tej bakterii, że jedne odpowiedzialne są za
neuroboreliozę, inne za boreliozę kostno-stawową, inne jeszcze za dolegliwości
skórne. Jeśli jest ich tyle, to pewnie i sposobów na ich poskromienie
musi być kilka.
Dowiedziałam się,
że borelia do rozmnażania się potrzebuje glukozy, czyli pewnie żywi się do
syta, gdy my mamy chęć na słodycze, na ciasto, na torcik, na czekoladę. Przeczytałam,
że boreliozę można leczyć hipertermią, czyli wysokimi temperaturami. W
temperaturze 40
stopni Celsjusza ginie większość wirusów i bakterii. Ktoś,
kto jedzie do ciepłych krajów i dwa tygodnie wygrzewa się na słońcu, nie cierpi
wtedy na bóle stawów. Nie cierpi wtedy też na wiele innych dolegliwości. To by
zapewne wyjaśniało tak wielką popularność sauny w krajach północnych. Ponoć
najlepszą temperaturą w naszym ciele do rozmnażania się bakterii jest ta od 32
do 35 stopni. Stąd zapewne nazwa różnych dolegliwości na skutek ochłodzenia –
przeziębienie.
Co oznacza przeziębienie - czy nie obniżenie ciepłoty
organizmu do takiej temperatury, w której różne drobnoustroje mówią sobie „hulaj
dusza, piekła nie ma”? To dlatego zapewne mechanizmem obronnym we wszelkiego
rodzaju infekcjach jest gorączka, którą organizm sam z siebie wytwarza. Sztucznie
możemy taką temperaturę wytworzyć, gdy przebywamy w saunie lub też kąpiemy się
w gorących wodach. Pamiętam, kiedyś pojechałam do sanatorium na Słowacji w
miejscu, gdzie można było skorzystać z gorących źródeł i codziennych kąpieli w basenie,
gdzie woda miała 37 stopni. Przez 2 lata nie miałam żadnego kataru, żadnego
przeziębienia i żadnej grypy.
Ciekawe, że
doświadczenia i wiadomości zbierane latami nie zawsze się kumulują w jakiś
jeden wniosek. Są rozsypane, często o nich zapominamy. Jest prawdopodobne, że
bakterie borelli, jak też inne
bakterie zasiedlają nasze organizmy i często nie wiemy o tym, że mamy boreliozę.
Ujawniają się wtedy, gdy słabnie nasz organizm, gdy brakuje zabiegów, które co
jakiś czas poskramiają w nas te mikroby.
Chodzę na ozon
od 9 miesięcy do jednej z przychodni doktora Siwika, rozmawiam z pacjentami,
którzy przeszli roczną kurację ozonoterapii. Opowiadają, jak im ustąpiły
wszelkie objawy boreliozy, czy to tej odmiany neuro, czy też kostno-stawowej. Są
tacy, którym przyjmowanie ozonu w zastrzykach tak się podoba, że wstrzykują go
sobie (oczywiście nie sami sobie) raz w tygodniu dla kurażu, dla lepszego
samopoczucia. Na pewno będę starała się włączyć w swoją kurację oprócz ozonu
raz w tygodniu (którą obiecałam sobie przejmować do końca roku) również zioła.
Obserwując
siebie dokładnie, za radą doktora Siwika, zaczęłam prowadzić zapiski. Notuję
nie tylko terminy, gdy odzywa się jakiś ból nerwu, ale zapisuję również swoje
samopoczucie jak senność, osłabienie albo stan nerwowości. Po kilku miesiącach prowadzenia
takiego dziennika wyłania się pewien obraz choroby. Wygląda to tak, że
dolegliwości ze strony nerwów czy też stawów pojawiają się na tydzień raz w miesiącu.
Przeciętnie układają mi się w cykl czterotygodniowy. Tak jak przeczytałam w
książce „Naturalne leczenie boreliozy”, że borelia ma cykl namnażania 28 dni,
to tak jest u mnie - po trzech tygodniach od ostatnich dolegliwości ze strony nerwów ni stąd, ni zowąd, bez przyczyn zewnętrznych, zaczynają pojawiać się dziwne stany
osłabienia, podenerwowania. Jest wtedy gorszy sen i samopoczucie również jest
mało przyjemne. Tak było ostatnim razem. Zakończyło się to stanem zapalnym nerwu
krokowego.
To, co przyjmuję
wtedy, to lek zapisany mi kiedyś przez panią neurolog, która powiedziała, że
przyczyny takich dolegliwości są nieznane. Dała mi ten lek o nazwie
pregabalina (handlowa nazwa lyrica lub egzysta – polska, dużo tańsza). To lek,
który przepisuje się chorym na padaczkę. Dziwny stan czuje się po jej zażyciu,
trochę tak jak po głębszym drinku. Wszystko wtedy staje się obojętne. Spada refleks, człowiek czuję się jakby lekko pijany.
Działanie tej tabletki jest mocne, bo czuje się taki stan około 20 godzin. Nie
powinno się wtedy prowadzić samochodu. Tabletki te mają działanie przeciwbólowe.
Zakładam, że stany
zapalne nerwów powodują u mnie bakterie z grupy boreliozy, na co wskazywałaby comiesięczna
powtarzalność tych dolegliwości. Być może po tygodniu mikroby kończą swoją
aktywność i wszystko zamiera, chowają się do swoich osłonek mielinowych, żeby
znowu tam przytrzymać, przetrwać. Na pewno lubią słodycze, na które sobie
pozwalałam dotąd. Teraz myślę, że to, co mogę zrobić, to jednak świadomie, czyli
przez rozum, ograniczyć ich spożywanie. Bo jeśli cukrów nie będę im dostarczać,
to może je zagłodzę. Zauważyłam też, że tym moim stanom złego samopoczucia
towarzyszą dość silne uderzenia gorąca i idące za tym zimne poty. I raczej ma
to niewiele wspólnego z menopauzą. Zdołałam zauważyć, że lepiej mi jest, gdy
nie jem wtedy mięsa, ale też lepiej, gdy piję dziennie szklankę, dwie lub trzy
miksu z jarmużu z innymi dodatkami zielonymi jak szpinak, seler naciowy, do
tego owoce: jabłko, gruszka, pomarańcza albo czasami banan. Czyli mix z
surowych warzyw i owoców, w których znaczącą częścią jest jarmuż. Kiedyś z
braku jarmużu zastosowałam kapustę - również działało. Wiem, że w warzywach
kapustowatych, szczególnie w kapuście białej (słuchałam o tym kiedyś audycję w Radiu
Olsztyn z udziałem naukowców z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego) jest bardzo
dużo dobrych związków, właściwie jeden taki, który w układzie pokarmowym pod
wpływem enzymów trawiennych rozkłada się do witaminy C. Zapewne to ta witamina,
oczywiście we współpracy z innymi dostarczonymi w surowym zielonym miksie,
poskramia działanie tych bakterii, które wywołują stany zapalne.
Ciekawe jest to,
że tych informacji nie mam od lekarzy pierwszego kontaktu. Są one wynikiem
czytania różnych pozycji. W każdej coś dla siebie znajdę i układam wszystko w
całość. To, co zdecydowałam - jeśli wiem już, jakie objawy w moim samopoczuciu
poprzedzają stan zapalenia nerwu, to spróbuję zadziałać dużo wcześniej, nie
wtedy, gdy stan zapalny się pojawi, tylko wtedy, gdy poczuję pierwsze symptomy,
że dzieje się coś nie tak w moim organizmie. Jest możliwe, że to moje złe
samopoczucie jest wynikiem zwiększonej aktywności borelli. Czyli jeśli zadziałam na początku, jak ona tylko się
obudzi do swojego rozwoju, wezmę zioła, które poleca się na boreliozę: szczeć,
czystek i inne, które są serwowane w zestawach ziołowych, utrudniających tej
mojej borelli rozprzestrzenianie się. Zacznę chodzić regularnie do sauny.
Przydałby się jakiś wypad do sanatorium z ciepłymi wodami, ale na pewno
zaplanuję co najmniej dwutygodniowy urlop w ciepłych krajach, żeby się
porządnie wygrzać na słońcu. No i przez rozum ograniczam słodycze, bo chociaż
podniebienie kusi, kto wie, może ta ochota na
zjedzenie czegoś słodkiego jest też wynikiem działania tej inteligentnej bestii
bakterii. Ponoć są takie bakterie i grzyby, które poprzez wydzielane enzymy
oszukują mózg wysyłając mu informację, że jest za mało cukru we krwi. Tak, to
prawda, takie napady na słodkie miałam i miewam, ale cóż, spróbujemy ograniczyć
słodycze.
Będę was informować o wynikach mojego śledztwa i
oczywiście o wyniku tego eksperymentu na moim własnym ciele. Mam nadzieję, że
praktyka potwierdzi moją teorię będącą wynikiem obserwacji.
Cieszę się, że trafiłam na doktora Siwika i na
ozonoterapię. Zaczęłam tę terapię z tą myślą, by poskromić opryszczkę. W
trakcie leczenia dzięki rozmowom z pacjentami i śledzeniu literatury jestem
pewna, że to, co mi dolega, to jest borelioza. Opryszczka jest tylko objawem
towarzyszącym osłabieniu, spowodowanym stanem zapalnym nerwów.
Jak już się wie, że się ma boreliozę, jest naprawdę
prościej. Podpowiedzi, jak z nią się uporać, jest sporo. Trzeba tylko
cierpliwie wszystko to stosować. To jest trochę jak odzyskanie wolności - gdy
znasz swojego wroga, szukasz sposobu, jak sobie z nim poradzić. Już nie
błądzisz jak dziecko we mgle.
Komentarze
Prześlij komentarz