Przejdź do głównej zawartości

Mam boreliozę na 95%. Wychodzę z mgły.

Pisałam poprzednio, że na 90% mam boreliozę. Odebrałam wynik testu Western-Blot, który okazał się negatywny. Jednak dziś mówię z przekonaniem, że mam boreliozę na 95%. Nie potwierdziło tego dotąd badanie krwi, ale objawy, jakich doświadczam, coraz bardziej mnie w tym utwierdzają.
Po pół roku przyjmowania ozonu zaobserwowałam, że objawy moich dolegliwości się zmniejszają. Teraz zwracam uwagę już nie tylko na stany zapalne nerwów, ale przyglądam się bliżej temu, co je poprzedza, Jest to dziwny stan nerwowości. Obgryzam wtedy skórki wokół paznokci, ale też i paznokcie. Choć okoliczności nie dostarczają powodów do zdenerwowania, czuję w sobie stan napięcia.
Tak było ostatnim razem. Po prawie 3-miesięcznej przerwie znowu się pojawiło zapalenie nerwu, ale dokładnie zapamiętałam stan, który to poprzedzał. Czułam, że organizm walczy z jakimś wirusem przeziębieniowym, lekkie drapanie w gardle, lekkie bóle pleców, osłabienie i senność. Nie były to objawy, które wskazywałyby na taką chorobę, że trzeba pozostawać w łóżku, więc wybrałam się na intensywny spacer z psami w chłodne popołudnie. Gdy wróciłam po godzinie, zaczęło się. Pulsujące bóle nerwu, najpierw rzadsze, a potem już poszło na całość.  
W czasie od ostatniego wpisu na tym blogu poczytałam sobie znowu w internecie o boreliozie: że jest wiele podgatunków tej bakterii, że jedne odpowiedzialne są za neuroboreliozę, inne za boreliozę kostno-stawową, inne jeszcze za dolegliwości skórne.  Jeśli jest ich tyle, to pewnie i sposobów na ich poskromienie musi być kilka.
Dowiedziałam się, że borelia do rozmnażania się potrzebuje glukozy, czyli pewnie żywi się do syta, gdy my mamy chęć na słodycze, na ciasto, na torcik, na czekoladę. Przeczytałam, że boreliozę można leczyć hipertermią, czyli wysokimi temperaturami. W temperaturze 40 stopni Celsjusza ginie większość wirusów i bakterii. Ktoś, kto jedzie do ciepłych krajów i dwa tygodnie wygrzewa się na słońcu, nie cierpi wtedy na bóle stawów. Nie cierpi wtedy też na wiele innych dolegliwości. To by zapewne wyjaśniało tak wielką popularność sauny w krajach północnych. Ponoć najlepszą temperaturą w naszym ciele do rozmnażania się bakterii jest ta od 32 do 35 stopni. Stąd zapewne nazwa różnych dolegliwości na skutek ochłodzenia – przeziębienie.
 Co oznacza przeziębienie - czy nie obniżenie ciepłoty organizmu do takiej temperatury, w której różne drobnoustroje mówią sobie „hulaj dusza, piekła nie ma”? To dlatego zapewne mechanizmem obronnym we wszelkiego rodzaju infekcjach jest gorączka, którą organizm sam z siebie wytwarza. Sztucznie możemy taką temperaturę wytworzyć, gdy przebywamy w saunie lub też kąpiemy się w gorących wodach. Pamiętam, kiedyś pojechałam do sanatorium na Słowacji w miejscu, gdzie można było skorzystać z gorących źródeł i codziennych kąpieli w basenie, gdzie woda miała 37 stopni. Przez 2 lata nie miałam żadnego kataru, żadnego przeziębienia i żadnej grypy.
Ciekawe, że doświadczenia i wiadomości zbierane latami nie zawsze się kumulują w jakiś jeden wniosek. Są rozsypane, często o nich zapominamy. Jest prawdopodobne, że bakterie borelli, jak też inne bakterie zasiedlają nasze organizmy i często nie wiemy o tym, że mamy boreliozę. Ujawniają się wtedy, gdy słabnie nasz organizm, gdy brakuje zabiegów, które co jakiś czas poskramiają w nas te mikroby.  
Chodzę na ozon od 9 miesięcy do jednej z przychodni doktora Siwika, rozmawiam z pacjentami, którzy przeszli roczną kurację ozonoterapii. Opowiadają, jak im ustąpiły wszelkie objawy boreliozy, czy to tej odmiany neuro, czy też kostno-stawowej. Są tacy, którym przyjmowanie ozonu w zastrzykach tak się podoba, że wstrzykują go sobie (oczywiście nie sami sobie) raz w tygodniu dla kurażu, dla lepszego samopoczucia. Na pewno będę starała się włączyć w swoją kurację oprócz ozonu raz w tygodniu (którą obiecałam sobie przejmować do końca roku) również zioła.
Obserwując siebie dokładnie, za radą doktora Siwika, zaczęłam prowadzić zapiski. Notuję nie tylko terminy, gdy odzywa się jakiś ból nerwu, ale zapisuję również swoje samopoczucie jak senność, osłabienie albo stan nerwowości. Po kilku miesiącach prowadzenia takiego dziennika wyłania się pewien obraz choroby. Wygląda to tak, że dolegliwości ze strony nerwów czy też stawów pojawiają się na tydzień raz w miesiącu. Przeciętnie układają mi się w cykl czterotygodniowy. Tak jak przeczytałam w książce „Naturalne leczenie boreliozy”, że borelia ma cykl namnażania 28 dni, to tak jest u mnie - po trzech tygodniach od ostatnich dolegliwości ze strony nerwów ni stąd, ni zowąd, bez przyczyn zewnętrznych, zaczynają pojawiać się dziwne stany osłabienia, podenerwowania. Jest wtedy gorszy sen i samopoczucie również jest mało przyjemne. Tak było ostatnim razem. Zakończyło się to stanem zapalnym nerwu krokowego.
To, co przyjmuję wtedy, to lek zapisany mi kiedyś przez panią neurolog, która powiedziała, że przyczyny takich dolegliwości są nieznane. Dała mi ten lek o nazwie pregabalina (handlowa nazwa lyrica lub egzysta – polska, dużo tańsza). To lek, który przepisuje się chorym na padaczkę. Dziwny stan czuje się po jej zażyciu, trochę tak jak po głębszym drinku. Wszystko wtedy staje się obojętne. Spada  refleks, człowiek czuję się jakby lekko pijany. Działanie tej tabletki jest mocne, bo czuje się taki stan około 20 godzin. Nie powinno się wtedy prowadzić samochodu. Tabletki te mają działanie przeciwbólowe.
Zakładam, że stany zapalne nerwów powodują u mnie bakterie z grupy boreliozy, na co wskazywałaby comiesięczna powtarzalność tych dolegliwości. Być może po tygodniu mikroby kończą swoją aktywność i wszystko zamiera, chowają się do swoich osłonek mielinowych, żeby znowu tam przytrzymać, przetrwać. Na pewno lubią słodycze, na które sobie pozwalałam dotąd. Teraz myślę, że to, co mogę zrobić, to jednak świadomie, czyli przez rozum, ograniczyć ich spożywanie. Bo jeśli cukrów nie będę im dostarczać, to może je zagłodzę. Zauważyłam też, że tym moim stanom złego samopoczucia towarzyszą dość silne uderzenia gorąca i idące za tym zimne poty. I raczej ma to niewiele wspólnego z menopauzą. Zdołałam zauważyć, że lepiej mi jest, gdy nie jem wtedy mięsa, ale też lepiej, gdy piję dziennie szklankę, dwie lub trzy miksu z jarmużu z innymi dodatkami zielonymi jak szpinak, seler naciowy, do tego owoce: jabłko, gruszka, pomarańcza albo czasami banan. Czyli mix z surowych warzyw i owoców, w których znaczącą częścią jest jarmuż. Kiedyś z braku jarmużu zastosowałam kapustę - również działało. Wiem, że w warzywach kapustowatych, szczególnie w kapuście białej (słuchałam o tym kiedyś audycję w Radiu Olsztyn z udziałem naukowców z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego) jest bardzo dużo dobrych związków, właściwie jeden taki, który w układzie pokarmowym pod wpływem enzymów trawiennych rozkłada się do witaminy C. Zapewne to ta witamina, oczywiście we współpracy z innymi dostarczonymi w surowym zielonym miksie, poskramia działanie tych bakterii, które wywołują stany zapalne.
Ciekawe jest to, że tych informacji nie mam od lekarzy pierwszego kontaktu. Są one wynikiem czytania różnych pozycji. W każdej coś dla siebie znajdę i układam wszystko w całość. To, co zdecydowałam - jeśli wiem już, jakie objawy w moim samopoczuciu poprzedzają stan zapalenia nerwu, to spróbuję zadziałać dużo wcześniej, nie wtedy, gdy stan zapalny się pojawi, tylko wtedy, gdy poczuję pierwsze symptomy, że dzieje się coś nie tak w moim organizmie. Jest możliwe, że to moje złe samopoczucie jest wynikiem zwiększonej aktywności borelli. Czyli jeśli zadziałam na początku, jak ona tylko się obudzi do swojego rozwoju, wezmę zioła, które poleca się na boreliozę: szczeć, czystek i inne, które są serwowane w zestawach ziołowych, utrudniających tej mojej borelli rozprzestrzenianie się. Zacznę chodzić regularnie do sauny. Przydałby się jakiś wypad do sanatorium z ciepłymi wodami, ale na pewno zaplanuję co najmniej dwutygodniowy urlop w ciepłych krajach, żeby się porządnie wygrzać na słońcu. No i przez rozum ograniczam słodycze, bo chociaż podniebienie kusi, kto wie, może ta ochota na zjedzenie czegoś słodkiego jest też wynikiem działania tej inteligentnej bestii bakterii. Ponoć są takie bakterie i grzyby, które poprzez wydzielane enzymy oszukują mózg wysyłając mu informację, że jest za mało cukru we krwi. Tak, to prawda, takie napady na słodkie miałam i miewam, ale cóż, spróbujemy ograniczyć słodycze.
Będę was informować o wynikach mojego śledztwa i oczywiście o wyniku tego eksperymentu na moim własnym ciele. Mam nadzieję, że praktyka potwierdzi moją teorię będącą wynikiem obserwacji.
Cieszę się, że trafiłam na doktora Siwika i na ozonoterapię. Zaczęłam tę terapię z tą myślą, by poskromić opryszczkę. W trakcie leczenia dzięki rozmowom z pacjentami i śledzeniu literatury jestem pewna, że to, co mi dolega, to jest borelioza. Opryszczka jest tylko objawem towarzyszącym osłabieniu, spowodowanym stanem zapalnym nerwów.

Jak już się wie, że się ma boreliozę, jest naprawdę prościej. Podpowiedzi, jak z nią się uporać, jest sporo. Trzeba tylko cierpliwie wszystko to stosować. To jest trochę jak odzyskanie wolności - gdy znasz swojego wroga, szukasz sposobu, jak sobie z nim poradzić. Już nie błądzisz jak dziecko we mgle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chelatacja - zabieg drugi i rozmowa z panem Walentym

Według medycyny klasycznej jestem zdrowa. Nie mam żadnej choroby przewlekłej. Ale hołduję zasadzie, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Jak pisałam w poprzednim poście, substancja EDTA (wersenian dwusodowy) w kroplówce podłączonej do żyły związuje w krwiobiegu metale ciężkie oraz zalegający w tętnicach wapń (według tablicy Mendelejewa wapń należy do grupy metali) tworząc substancje rozpuszczalne w płynach ustrojowych, które następnie wydalane są przez nerki. Jak każdy w dzisiejszym świecie musiałam i ja tego sporo wchłonąć. Chorobowe objawy pojawiają się z czasem. Tak więc działając profilaktycznie i nie czekając, aż objawi się choroba, spodziewam się, że moje samopoczucie po zabiegach będzie lepsze. Spodziewam się mniejszego zmęczenia, większej energii i dobrego samopoczucia psychicznego. Dowiedziałam się, że kroplówki EDTA stosują sportowcy, by polepszyć swoje wyniki, jak też piloci przed badaniami okresowymi, ponieważ poprawiają się im refleks i koncentracja.  Ta terapia jest

Mam boreliozę na 90 procent! Załatwię ją ozonem!

Czekam jeszcze tylko na wynik testu Western Blot. Gdy nagrywaliśmy jeden z pierwszych filmików z naszego cyklu „Nieznane terapie”, w którym powiedziałam, że obok chelatacji przyjmuję ozon, byłam jeszcze w innym świecie opisując swoje dolegliwości. Widziałam ich źródło w opryszczce i dlatego też zdecydowałam się przyjmować ozonoterapię, żeby poskromić tego wirusa w moim organizmie. Ale okazało się, że nie miałam pełnego obrazu rzeczywistości. W tym filmowym materiale wypowiadam się na temat opryszczki, która wtedy, moim zdaniem, wywoływała inną, dla mnie bardzo trudną, dolegliwość, a mianowicie okresowo pojawiające się zapalenia nerwów. Po raz pierwszy zapalenie nerwu przytrafiło mi się jakieś 6 lat temu. Było to zapalenie nerwu trójdzielnego, czyli tego odchodzącego od odcinka szyjnego kręgosłupa, idącego za uchem. Ból nerwu przypomina bolesne pulsowanie, na początku co parę minut, w miarę postępującego chorobowego procesu nasila się, pojawia się następnie co minutę, a pot

Gdy walczysz z boreliozą, glukozamina to twój wróg

Przegrana bitwa z boreliozą i opryszczką, ale nie wojna. Nikt nie lubi mówić o przegranej, dlatego potrzebowałam zdystansować się do wydarzeń sprzed czterech miesięcy.   W trakcie kuracji ozonowej, to znaczy brania ozonu w zastrzyku dożylnie w olsztyńskiej przychodni doktora Siwika, znowu pojawiło się zapalenie nerwu. Zdarzyło się to w miesiąc po świętach Wielkiej Nocy. Poprzednie takie zdarzenie miałam trzy miesiące wczesniej, w tydzień po świętach Bożego Narodzenia. Przypadek? Szukam wspólnych elementów tych sytuacji i myślę, że mogła mieć wpływ na to dieta. Wiadomo, na święta pozwalamy sobie na duże ilości spożywanych ciast. Ja szczególnie robiłam dotąd ciasta z orzechami, sernik i piernik. Niezwykle smaczne. Dawałam sobie przyzwolenie na takie łakocie tylko w czasie świąt. A wiem o tym, że opryszczka, która mi dokucza od wielu lat, namnaża się od argininy (aminokwas częściowo produkowany przez nasze organizmy, ale w większości przyjmowany z pożywieniem), której bardzo wiele