Przejdź do głównej zawartości

Mam ochotę odtrąbić pierwsze zwycięstwo nad boreliozą


Jest to opis zdarzeń na czas od czerwca do połowy listopada, bo to, co wydarzyło się w kolejnych miesiącach, jest materiałem na kolejny wpis na blogu. Mogę tylko zdradzić, że sprawy się mają dobrze, ale za szaleństwa podszyte adrenaliną organizm zawsze płaci cenę.

Pięć miesięcy bez zapalenia nerwu, dwa miesiące bez aktywności opryszczki.
To jest ten właśnie moment, gdy czuję, że mogę odtrąbić swój pierwszy mały sukces w moich zmaganiach z dolegliwościami wskazującymi na boreliozę.
Piszę tak, bo dwa testy na boreliozę, jakie robiłam w ubiegłym roku, nie wykazały przeciwciał, czyli nie potwierdziły tej choroby.
Błądziłam wcześniej w mroku, szukając wytłumaczenia i przyczyn problemów ze zdrowiem, które przejawiały się u mnie w comiesięcznych atakach opryszczki i zapalenia nerwów. Początkowo przez parę lat stany zapalne nerwów umiejscowione były w skórze głowy, przez kolejne lata odzywały się nerwy w okolicy krocza.
Pięć miesięcy bez stanów zapalnych nerwów, bez bólu, bez wykluczenia zawodowego na kilka dni, bez silnych leków przeciwbólowych (pregabalina), w dobrej kondycji, w dobrym samopoczuciu.

Pora wyjawić, co zapewne przyczyniło się do polepszenia mojego stanu zdrowia.
Wciąż jestem pod opieką doktora Siwika i jego olsztyńskiej przychodni, gdzie co tydzień przyjmuję ozon w zastrzyku dożylnym. Przez miesiące letnie tę terapię połączyłam z drugim cyklem terapii chelatacji, czyli oczyszczaniem organizmu z metali ciężkich i wapnia. Rok temu przyjęłam 15 takich zabiegów w czasie lata. W tym roku pomyślałam, że je powtórzę. W czasie wakacji zawsze jest trochę więcej wolnego, a tego wymaga kroplówka spływająca co najmniej dwie godziny. Ozon przyjmuję już półtora roku raz w tygodniu, suplementuję się też codziennie dużymi dawkami witamin: D3 + K2 (2000 j.), witamina C (2-3 g), kompleks witamin B w dużych dawkach, ponadto witamina E (400 do 800 j.) witamina A oraz jod (10 kropli płynu Lugola), selen (100-200 mg) i cynk (50-100 mg).

Uroki mieszkania poza miastem
Ponieważ mieszkam w siedlisku pod Olsztynem, mam kilka drzew owocowych, które nigdy nie zaznały oprysków środkami ochrony roślin, w związku z tym przez trzy-cztery miesiące korzystam z ekologicznych owoców. Poznałam już około 20 roślin dziko żyjących, występujących obok mojego domu na każdym kroku. Latem spożywam je czy to w postaci sałatek, dodatków do potraw, jak też dodatków do koktajli zmiksowanych roślin takich warzyw takich jak jarmuż i seler naciowy. Dodawałam do nich od wczesnej wiosny pokrzywę, jasnotę białą i czasami purpurową, podagrycznik, melisę, miętę, czasami też jasnotę purpurową. Listki bylicy i krwawnika stosuję jako dodatek do sałatki z buraków niezwykle uatrakcyjnia ich smak.
Pokrzywę surową, kilka gałązek, dodawałam do zielonych miksów już od kwietnia. Będąc u fryzjera w czerwcu, usłyszałam od niego, że wyrastają mi nowe włosy. Zapytałam, czy się nie pomylił, może są to włosy połamane. Powiedział: „nie, jest wiele włosów równej długości, 3 do 4 cm”. Z niczym innym nie mogę tego połączyć, jak z tym że od trzech miesięcy regularnie w koktajlowych miksach spożywałam świeżą pokrzywę.

W poszukiwaniu ekologicznych upraw
Wiem już, że najważniejsze w utrzymaniu zdrowia jest pożywienie z ekologicznych upraw, o które dzisiaj jest niełatwo. W związku z tym zaangażowałam się w poszukiwanie dostawców takiej żywności produkowanej w sposób jak najbardziej naturalny. W okolicznych miejscowościach znalazłam kilku rolników, u których kupić można jajka od kur chodzących luźno po podwórku, mleko od krowy pasącej się na łące i sery z takiego mleka. Znam osobiście producentów miodów i producentów prawdziwych przepysznych pomidorów.
Uwagę skupiam na tym, by w codziennym pożywieniu mojej rodziny było jak najwięcej warzyw, niewiele mięsa, jak najmniej węglowodanów potraw mącznych, ciast, bułek, słodkości. Tylko od czasu do czasu skuszę się na małą słodycz. Przychodzi mi ochota na nie tylko po południu. Mogę powiedzieć, że mój organizm się już przestawił, bo częściej mam ochotę na potrawy z dodatkiem cebuli, czosnku, aniżeli na potrawy słodkie.

Dotleniam ciało
Staram się utrzymać codzienną aktywność fizyczną i za swój obowiązek uważam przynajmniej 30-minutowy, w miarę intensywny, spacer po lesie w towarzystwie moich dwóch psich bodyguardów.

Nasłoneczniam skórę
W ciepłe miesiące w słoneczne dni w godzinach południowych chłonęłam przez skórę promienie słoneczne, by w naturalny sposób podnosić poziom witaminy D3. 

Kampania samorządowa – wyzwanie dla organizmu
Pomimo że nie miałam urlopu, pod koniec lata nie odczuwałam zmęczenia. Mój organizm naładowany tą energią wytrzymał jeszcze bardzo intensywny czas dwóch miesięcy kampanii samorządowej. Ilość adrenaliny, jaką sobie wtedy zafundowałam i ilość pracy, to były dawki, jakie 20 lat temu były przeze mnie mocno odczuwalne, a teraz przeszłam to bez większych problemów. Dziwię się, jak wytrzymały mam organizm, ale jeszcze rok temu tak nie było, a 2 lata temu zgodziłam się już z tym, że spada sprawność fizyczna, siła i wydolność organizmu. Ten efekt przepisuję zabiegom chelatacji, oczyszczeniu arterii układu krwionośnego, dotlenieniu organizmu, odżywianiu wszystkich tkanek.
To, co zauważyłam w kampanii samorządowej, jaka zaczęła się w połowie sierpnia od momentu ogłoszenia terminu wyborów - poczułam ogromny przypływ adrenaliny spowodowany tym, że uświadomiłam sobie, jak mało jest czasu, by przygotować się dobrze do wyborów i ten poziom wydzielania adrenaliny nie ustąpił mi do samych wyborów.

Skutki kampanii odczuł organizm
Już po kilku tygodniach zauważyłam stany wskazujące na braki witamin B i na problemy z rozluźnieniem mięśni. Zwiększyłam wtedy suplementację witaminami B, a szczególnie B1 I B6 w preparacie Milgamma i suplementację magnezem z potasem (Aspargin), a odstawiłam witaminę D3, również cynk i selen, bo wydawało mi się, że zbyt dużo tabletek łykam i żołądek może się buntować. Ale to był chyba błąd, bo 2 tygodnie po wyborach przeziębiłam się nieco podczas Święta Zmarłych na cmentarzu. To spowodowało pogorszenie samopoczucia i infekcję górnych dróg oddechowych. Trwało tak ponad tydzień i było to pierwsze przeziębienie od półtora roku. Doktor Siwik mnie pocieszał, powiedział, że warto od czasu do czasu przechorować jakiegoś wirusa, by organizm nabrał odporności, wytworzył przeciwciała.

Usłyszane w saunie
Wyszłam z tego przeziębienia i to, co chcę wprowadzić jeszcze w okresie jesienno-zimowym to w miarę regularne pobyty w saunie, zarówno fińskiej, jak i w saunie infrared, czyli w saunie na podczerwień. Pół roku temu spotkałam tam mężczyznę, który opowiedział mi swoją historię. Miał objawy jak z boreliozy - bóle mięśni, stawów, czasami utrudniające wstanie z łóżka i normalne funkcjonowanie w ciągu dnia. Lekarze nie mogli pomóc, nie wiedzieli, co mu dolega. Ktoś mu podpowiedział i zaczął przychodzić do sauny infrared dwa razy w tygodniu. Powiedział mi, że od dwóch lat, jak korzysta z tej sauny w miarę regularnie, nie ma żadnych wcześniejszych dolegliwości. Wszystko minęło bez śladu, ale przychodzi obecnie do sauny dla kurażu, dla profilaktyki.
Warto korzystać z tych podpowiedzi. My też z rodziną zamierzamy zakupić taką saunę do domu, byśmy wszyscy mogli z niej w potrzebie skorzystać. Jest to wydatek rzędu 3.500 zł, więc w granicach naszych możliwości.

Kontynuuję leczenie ozonem
Chociaż upłynęło półtora roku przyjmowania przeze mnie ozonu raz w tygodniu, czyli mogę powiedzieć, że przyjęłam już ponad 80 zabiegów, jednak kontynuuję tę terapię do czasu, gdy nie będę miała żadnych, ale to żadnych oznak wskazujących na aktywność mikroorganizmów typu borrellia. Bo chociaż wspomniałam, że od 5 miesięcy poza jednym drobniutkich epizodem trwającym kilka godzin, gdy odezwał się nerw w kolanie, co udało mi się poskromić zwykłym plastrem rozgrzewającym to miejsce, nie miałam żadnych innych dolegliwości ze strony nerwów. Wciąż jednak z kalendarzem w ręku mogę przewidzieć okresy trochę gorszego samopoczucia, lekkiego rozdrażnienia, niekomfortowych stanów psychicznych. Pamiętam, że kiedyś właśnie tak zaczynały się te okresy, których kulminacją było zapalenie nerwów, więc domyślam się, że to, co było powodem tamtych stanów, wciąż jeszcze przyczajone czeka na sprzyjające warunki.

Mam cię na oku borrellio
Tak jak pisałam wcześniej borelioza najczęściej daje o sobie znać w rytmie czterech tygodni, czyli raz w miesiącu przez okres kilku dni do tygodnia.
Przyglądam się sobie uważnie, zanim odtrąbię wielki sukces pokonania mojej choroby, której tak aż dokładnie nie nazywam. Różni ludzie pytają o badanie, czy potwierdziłam ją testami i innymi badaniami, że mam boreliozę lub też inne drobnoustroje podejrzane o powodowanie moich problemów zdrowotnych. Uśmiecham się, gdy ktoś mówi, że jak nie mam wyników badań, to tak jakbym choroby nie miała. Od doktora Siwika usłyszałam kiedyś, że medycyna nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie zna wszystkich bakterii, grzybów, wirusów zasiedlających nasze organizmy, była w stanie zbadać tylko niektóre z nich. Wciąż odkrywa nowe. Wszystkie te drobnoustroje miały miliony, jeśli nie miliardy lat, by się przystosować do życia m.in. w takich organizmach jak nasze. Miały też wiele czasu, by znaleźć sposoby ograniczania ich aktywności, czy też ich niszczenia.

W stronę naturoterapii
Mój znajomy, wyznawca naturoterapii, twierdzi, że urodziliśmy się, żeby być zdrowi. W wyniku doboru naturalnego przeżywały zawsze najsilniejsze organizmy i nasz instynkt ma nam w tym pomagać. Tak też było, gdy byliśmy nieodłączną częścią natury i korzystaliśmy z jej daru, jakim jest nieskażone toksynami środowisko. Rozwinięta cywilizacja pozwala przetrwać słabszym organizmom, ale też zanieczyszcza w tak ogromnym stopniu nasze środowisko, że nawet te silne organizmy mają słabe szanse na życie w zdrowiu. Wykorzystują to drobnoustroje – grzyby, bakterie, wirusy i nie załatwią nam zdrowia żadne antybiotyki, bo nie ma antybiotyku skutecznego na te wszystkie patogeny. Zwłaszcza że część z nich jest nam bardzo potrzebna do zdrowia.

Z czym nam nie po drodze
Największą wartością wydaje się być podtrzymywanie naszego organizmu w takim dobrostanie, który by zbliżał go do życia w warunkach jak najbardziej naturalnych, czyli czyste powietrze, rzadkie okresy stresu, kontakt ze słońcem, organizm dotleniony ruchem na świeżym powietrzu i jedzenie wolne od toksyn, metali ciężkich, kontaktu z plastikiem, aluminium, pozyskiwane z gleby żyznej, która nie zaznała trucizn jak Randap, niezubożonej przez intensywną gospodarkę rolną, niewyjałowionej przez setki zbiorów płodów rolnych, zaopatrywanej tylko w kilka nawozów sztucznych. Wszelkie odejście od równowagi biologicznej skutkuje rozwojem nieprzewidzianych drobnoustrojów, które szybko przystosowują się do wypełnienia tej luki w łańcuchu pokarmowym. Najlepszym dla mnie wskaźnikiem, czy jestem zdrowa, czy nie, jest nie test laboratoryjny, ale moje samopoczucie, wydolność mojego organizmu, która jest mierzalna.

Moje wybory, moje decyzje
Nikogo nie zamierzam przekonywać do terapii, które stosuję, czyli do chelatacji, ozonoterapii, suplementacji wysokimi dawkami i stylu życia oraz odżywiania, jakie przyjęłam. Uważam, że każdy powinien indywidualnie podejmować decyzje dotyczące naszego zdrowia i życia. Przekonałam się, że wielu lekarzy wykształconych w akademiach, o dziwo, nie ma tej wiedzy, którą ja sama posiadłam i zastosowałam z bardzo dobrym rezultatem. Przekonałam się, że lekarze wiedzą bardzo dużo, ale nie wszystko, a szczególnie mało o przyczynach chorób cywilizacyjnych i sposobach ich leczenia.
Niech każdy na własne ryzyko podejmuje starania o swoje zdrowie. Z perspektywy czasu będziemy mogli ocenić, kto miał rację, i kto osiągnął najlepszy efekt, to znaczy kto żył najdłużej, w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.
Ja, jak dotąd, jestem bardzo zadowolona z terapii, jakim się poddaję i rośnie apetyt na więcej. Jak najwięcej zdrowia i długiego życia z dobrym samopoczuciem.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chelatacja - zabieg drugi i rozmowa z panem Walentym

Według medycyny klasycznej jestem zdrowa. Nie mam żadnej choroby przewlekłej. Ale hołduję zasadzie, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Jak pisałam w poprzednim poście, substancja EDTA (wersenian dwusodowy) w kroplówce podłączonej do żyły związuje w krwiobiegu metale ciężkie oraz zalegający w tętnicach wapń (według tablicy Mendelejewa wapń należy do grupy metali) tworząc substancje rozpuszczalne w płynach ustrojowych, które następnie wydalane są przez nerki. Jak każdy w dzisiejszym świecie musiałam i ja tego sporo wchłonąć. Chorobowe objawy pojawiają się z czasem. Tak więc działając profilaktycznie i nie czekając, aż objawi się choroba, spodziewam się, że moje samopoczucie po zabiegach będzie lepsze. Spodziewam się mniejszego zmęczenia, większej energii i dobrego samopoczucia psychicznego. Dowiedziałam się, że kroplówki EDTA stosują sportowcy, by polepszyć swoje wyniki, jak też piloci przed badaniami okresowymi, ponieważ poprawiają się im refleks i koncentracja.  Ta terapia jest

Mam boreliozę na 90 procent! Załatwię ją ozonem!

Czekam jeszcze tylko na wynik testu Western Blot. Gdy nagrywaliśmy jeden z pierwszych filmików z naszego cyklu „Nieznane terapie”, w którym powiedziałam, że obok chelatacji przyjmuję ozon, byłam jeszcze w innym świecie opisując swoje dolegliwości. Widziałam ich źródło w opryszczce i dlatego też zdecydowałam się przyjmować ozonoterapię, żeby poskromić tego wirusa w moim organizmie. Ale okazało się, że nie miałam pełnego obrazu rzeczywistości. W tym filmowym materiale wypowiadam się na temat opryszczki, która wtedy, moim zdaniem, wywoływała inną, dla mnie bardzo trudną, dolegliwość, a mianowicie okresowo pojawiające się zapalenia nerwów. Po raz pierwszy zapalenie nerwu przytrafiło mi się jakieś 6 lat temu. Było to zapalenie nerwu trójdzielnego, czyli tego odchodzącego od odcinka szyjnego kręgosłupa, idącego za uchem. Ból nerwu przypomina bolesne pulsowanie, na początku co parę minut, w miarę postępującego chorobowego procesu nasila się, pojawia się następnie co minutę, a pot

Gdy walczysz z boreliozą, glukozamina to twój wróg

Przegrana bitwa z boreliozą i opryszczką, ale nie wojna. Nikt nie lubi mówić o przegranej, dlatego potrzebowałam zdystansować się do wydarzeń sprzed czterech miesięcy.   W trakcie kuracji ozonowej, to znaczy brania ozonu w zastrzyku dożylnie w olsztyńskiej przychodni doktora Siwika, znowu pojawiło się zapalenie nerwu. Zdarzyło się to w miesiąc po świętach Wielkiej Nocy. Poprzednie takie zdarzenie miałam trzy miesiące wczesniej, w tydzień po świętach Bożego Narodzenia. Przypadek? Szukam wspólnych elementów tych sytuacji i myślę, że mogła mieć wpływ na to dieta. Wiadomo, na święta pozwalamy sobie na duże ilości spożywanych ciast. Ja szczególnie robiłam dotąd ciasta z orzechami, sernik i piernik. Niezwykle smaczne. Dawałam sobie przyzwolenie na takie łakocie tylko w czasie świąt. A wiem o tym, że opryszczka, która mi dokucza od wielu lat, namnaża się od argininy (aminokwas częściowo produkowany przez nasze organizmy, ale w większości przyjmowany z pożywieniem), której bardzo wiele