Przejdź do głównej zawartości

Nieznane tarapie. Chwasty na talerzu - Kamila i tajemnice łąki

Ileż razy w swoim życiu, będąc u lekarza z nową dolegliwością, usłyszałam: przyczyna jest nieznana. Jadnak za każdym razem wychodziłam z gabinetu z jakąś receptą na leki. Chyba każdy już zauważył, że współczesna medycyna skupia się na objawach chorób, zamiast docierać do ich przyczyn. Przepisane leki często osłabiają odporność, powodują kolejne dolegliwości, a choroba nie ustaje.
Dwie najczęstsze przyczyny chorób to niedobory witamin, minerałów i zatrucia substancjami, którycych organizm nie toleruje, nazywanymi toksynami. Eksperymentując na ciele własnym staram się poznawać terapie polegające na detoksykacji organizmu i przeciwdziałaniu brakom składników pokarmowych. 
Poznałam już chelatację, przyjęłam ponad 10 kroplówek. Mogę powiedzieć, że czuję się lepiej. Co prawda za sobą mam lato, sporo godzin opalania się (naświetlania, jak radzi Jerzy Zięba, w celu wyprodukowania na mojej skórze witaminy D3), suplementację wysokimi dawkami witamin z grupy B, przyjmuję cynk, selen, jod oraz dużą ilość owoców i posiłków warzywnych (surowych i gotowanych). I na tym roślinnym pożywieniu chciałabym się dziś skupić.
Otóż natknęłam się w literaturze na związek terapii chelatacji i roślinnej diety w celu detoksykacji organizmu. W książce „Fenomenalna kuracja dr Wahls – Plan leczenia stwardnienia rozsianego i innych chorób autoimmunologicznych” dr Terry Wahls, która sama wyleczyła się z tej, uważanej przez wielu lekarzy za nieuleczalną, chorobę, pisze:  (str 310) „Świadomość, z jak dużym obciążeniem toksycznym musi sobie radzić nasz organizm, bardzo pomaga osobom zmagającym się z problemami autoimmunologicznymi. (…) Jeśli wykryjemy je u siebie (toksyny) zostaje pytanie, jak z nimi postąpić: czy zdecydować się na powolną detoksykację opartą na pożywieniu, czy wybrać terapie natychmiastowe jak chelatacja (oczywiście przeprowadzona pod nadzorem doświadczonego specjalisty). ”By wyleczyć się ze stwardnienia rozsianego, zaleca jedzenie dziennie 9 szklanek warzyw i kolorowych owoców (str. 111 tamże), najlepiej w formie surowej, i dobrze żeby były z upraw ekologicznych.
A oto kolejny przykład na zastosowanie chelatacji do oczyszczania organizmu. Dr Richard Saul w książce „ADHD nie istnieje” pisze: „Niedawno przeprowadzone badania wykazały, że dzieci ze zdiagnozowanym ADHD miały do 30% większe stężenia ołowiu w organizmie niż pozostałe. (…) Do leczenia zatruć metalami ciężkimi zwykle stosuje się chelatację, czyli dożylne podawanie leków, które wiążą i usuwają cząsteczki metalu z organizmu.”
Inny lekarz, dr Jeffrey Bland, nazywany "ojcem medycyny funkcjonalnej", w swojej książce „Zmyślone choroby” pisze o chelatującym działaniu jajek i pokarmów bogatych w siarkę takich jak cebula, czosnek, por, szparagi, które wspomagają detoksykację. 
Znajomy, który odżywia się głównie roślinami surowymi i tryska zdrowiem, imponuje energią witalną, mawia: „Dzik odżywia się tym, co znajdzie w lesie i na łące. Nie chodzi do lekarza. Tak kiedyś setki tysięcy lat żyli ludzie. Nie mamy uzębienia drapieżników tylko roślinożerców. W toku ewolucji natura przystosowała nas do jedzenia głównie roślin i głównie surowych.”
Czy to możliwe, że prawie wszystko, co jest nam potrzebne do życia, jest w roślinach? Tak mało o nich dzisiaj wiemy. Zamierzam zgłębiać o nich wiedzę, a szczególnie o ich walorach żywieniowych. Dlatego wybrałam się na łąkę w towarzystwie Kamili Michalskiej, autorki bloga "Tygiel warmiński", znawczyni roślin dziko żyjących, zwanych najczęściej chwastami. My chcemy je widzieć na talerzu. Polecam film.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chelatacja - zabieg drugi i rozmowa z panem Walentym

Według medycyny klasycznej jestem zdrowa. Nie mam żadnej choroby przewlekłej. Ale hołduję zasadzie, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Jak pisałam w poprzednim poście, substancja EDTA (wersenian dwusodowy) w kroplówce podłączonej do żyły związuje w krwiobiegu metale ciężkie oraz zalegający w tętnicach wapń (według tablicy Mendelejewa wapń należy do grupy metali) tworząc substancje rozpuszczalne w płynach ustrojowych, które następnie wydalane są przez nerki. Jak każdy w dzisiejszym świecie musiałam i ja tego sporo wchłonąć. Chorobowe objawy pojawiają się z czasem. Tak więc działając profilaktycznie i nie czekając, aż objawi się choroba, spodziewam się, że moje samopoczucie po zabiegach będzie lepsze. Spodziewam się mniejszego zmęczenia, większej energii i dobrego samopoczucia psychicznego. Dowiedziałam się, że kroplówki EDTA stosują sportowcy, by polepszyć swoje wyniki, jak też piloci przed badaniami okresowymi, ponieważ poprawiają się im refleks i koncentracja.  Ta terapia jest

Mam boreliozę na 90 procent! Załatwię ją ozonem!

Czekam jeszcze tylko na wynik testu Western Blot. Gdy nagrywaliśmy jeden z pierwszych filmików z naszego cyklu „Nieznane terapie”, w którym powiedziałam, że obok chelatacji przyjmuję ozon, byłam jeszcze w innym świecie opisując swoje dolegliwości. Widziałam ich źródło w opryszczce i dlatego też zdecydowałam się przyjmować ozonoterapię, żeby poskromić tego wirusa w moim organizmie. Ale okazało się, że nie miałam pełnego obrazu rzeczywistości. W tym filmowym materiale wypowiadam się na temat opryszczki, która wtedy, moim zdaniem, wywoływała inną, dla mnie bardzo trudną, dolegliwość, a mianowicie okresowo pojawiające się zapalenia nerwów. Po raz pierwszy zapalenie nerwu przytrafiło mi się jakieś 6 lat temu. Było to zapalenie nerwu trójdzielnego, czyli tego odchodzącego od odcinka szyjnego kręgosłupa, idącego za uchem. Ból nerwu przypomina bolesne pulsowanie, na początku co parę minut, w miarę postępującego chorobowego procesu nasila się, pojawia się następnie co minutę, a pot

Gdy walczysz z boreliozą, glukozamina to twój wróg

Przegrana bitwa z boreliozą i opryszczką, ale nie wojna. Nikt nie lubi mówić o przegranej, dlatego potrzebowałam zdystansować się do wydarzeń sprzed czterech miesięcy.   W trakcie kuracji ozonowej, to znaczy brania ozonu w zastrzyku dożylnie w olsztyńskiej przychodni doktora Siwika, znowu pojawiło się zapalenie nerwu. Zdarzyło się to w miesiąc po świętach Wielkiej Nocy. Poprzednie takie zdarzenie miałam trzy miesiące wczesniej, w tydzień po świętach Bożego Narodzenia. Przypadek? Szukam wspólnych elementów tych sytuacji i myślę, że mogła mieć wpływ na to dieta. Wiadomo, na święta pozwalamy sobie na duże ilości spożywanych ciast. Ja szczególnie robiłam dotąd ciasta z orzechami, sernik i piernik. Niezwykle smaczne. Dawałam sobie przyzwolenie na takie łakocie tylko w czasie świąt. A wiem o tym, że opryszczka, która mi dokucza od wielu lat, namnaża się od argininy (aminokwas częściowo produkowany przez nasze organizmy, ale w większości przyjmowany z pożywieniem), której bardzo wiele