Przejdź do głównej zawartości

Mam boreliozę na 90 procent! Załatwię ją ozonem!


Czekam jeszcze tylko na wynik testu Western Blot. Gdy nagrywaliśmy jeden z pierwszych filmików z naszego cyklu „Nieznane terapie”, w którym powiedziałam, że obok chelatacji przyjmuję ozon, byłam jeszcze w innym świecie opisując swoje dolegliwości.
Widziałam ich źródło w opryszczce i dlatego też zdecydowałam się przyjmować ozonoterapię, żeby poskromić tego wirusa w moim organizmie. Ale okazało się, że nie miałam pełnego obrazu rzeczywistości. W tym filmowym materiale wypowiadam się na temat opryszczki, która wtedy, moim zdaniem, wywoływała inną, dla mnie bardzo trudną, dolegliwość, a mianowicie okresowo pojawiające się zapalenia nerwów.
Po raz pierwszy zapalenie nerwu przytrafiło mi się jakieś 6 lat temu. Było to zapalenie nerwu trójdzielnego, czyli tego odchodzącego od odcinka szyjnego kręgosłupa, idącego za uchem. Ból nerwu przypomina bolesne pulsowanie, na początku co parę minut, w miarę postępującego chorobowego procesu nasila się, pojawia się następnie co minutę, a potem nawet szybciej, co 30 sekund. Przypomina to nieco jakby wyładowania elektryczne, takie bolesne skurcze. Za pierwszym razem, gdy pojawił się ten objaw, próbowałam uśmierzyć to środkami przeciwbólowymi, ale ani paracetamol, ani ibuprom, jak również silniejszy ketonal, nie zadziałał. Po trzech godzinach tych prób uśmierzenia bólu zdecydowałam się pojechać na pogotowie do lekarza laryngologa podejrzewając, że mam może zapalenie ucha. Jakież było moje zdziwienie, gdy lekarz powiedział, że ucho jest czyste i nie ma śladów stanu zapalnego. Odesłał mnie wtedy do lekarza ogólnego. Internista zaaplikował zastrzyk przeciwbólowy ze wskazaniem, że powinnam się udać jak najszybciej do neurologa. Ból ustąpił po tym zastrzyku. Miałam jeszcze zalecenie, by zażywać inne przeciwbólowe środki. Musiałam kilka dni poczekać na wizytę prywatną neurologa.
Pani neurolog wysłuchawszy mojej opowieści o bolącym nerwie, przepisała mi lek o nazwie handlowej Lyrica (pregabalina), jak potem się doczytałam w ulotce zapisywany pacjentom chorym na padaczkę. Szukałam go w kilku aptekach zanim znalazłam. Ma ciekawe działanie - po zażyciu jednej tabletki przez kilkanaście godzin czułam się, jakbym była po głębszym drinku. Nie mogłam prowadzić samochodu, nie mogłam pracować. Stan ogólnie przyjemny, no ale wytrącający z działań zawodowych. Będąc jeszcze u pani neurolog dopytywałam się, jaka może być przyczyna tego zapalenia, czy mogę coś zrobić, żeby temu zapobiegać - może coś zmienić w diecie, w sposobie życia? Pani doktor powiedziała, że przyczyna takich dolegliwości jest nieznana, i że u mnie jest to jeszcze bardzo łagodny objaw, ponieważ są osoby, które mają tak silne nieustające bóle, że stosuje się na nich zabieg przecięcia nerwu. Pani doktor mi zasugerowała, żeby mieć lek zawsze w zasięgu ręki, aby wziąć go od razu po pierwszych oznakach zaczynającego się zapalenia.
Po miesiącu znowu pojawiło się zapalenie nerwu, ale miałam już środek zaradczy, to znaczy uśmierzający ból, ale nie rozwiązujący problemu, więc nadal szukałam przyczyny. Czas upływał, a dolegliwości powtarzały się regularnie. Wciąż myślałam, analizowałam, poszukiwałam czegoś, co mnie natchnie co do przyczyny tych zapaleń. Po pół roku zaobserwowałąm pewną podpowiedź – skojarzyłam, że na dzień przed zapaleniem nerwu pojawia się mała opryszczka gdzieś w okolicy, gdzie przebiega bolący nerw. Czyli jeśli był to nerw trójdzielny po prawej stronie głowy, poprzedzała go opryszczka na ustach z prawej strony, jeśli zdarzyło się, że opryszczka wystąpiła po lewej stronie, wkrótce potem pojawiały się dolegliwości nerwu trójdzielnego po lewej. Skojarzyłam tę zbieżność kiedyś, gdy przebywałam w gabinecie fizjoterapeuty i zaobserwowałam przebieg nerwów i ich zakończeń na tablicy poglądowej prezentującej przebieg arterii nerwowych w całym ciele. Przypomniałam sobie wtedy o opryszczce, że jest to wirus, który żyje w nas przez cały czas i bytuje w zakończeniach nerwowych. Ożywia się szczególnie wtedy, gdy spada odporność naszego organizmu. Pomyślałam, że to jest to, wreszcie znalazłem przyczynę, i że powinnam skupić się na tej opryszczce, jak z nią walczyć, bo to na pewno ona jest powodem tych dolegliwości.
Od tamtej pory, a trwa to już wiele lat, próbowałam się koncentrować właśnie na opryszczce. Doczytałam się, że wirus opryszczki namnaża się od aminokwasu o nazwie arginina (o czym mówię w tym nagranym filmiku), że jest to aminokwas, który w pewnych ilościach jest produkowany przez nasz organizm, szczególnie w stanie stresu i dlatego uaktywnia się wtedy wirus opryszczki. Ale też wspieramy rozwój tego wirusa, gdy dużo argininy przyjmujemy w pożywieniu, a pokarmy bogate w argininę to owies (płatki owsiane), czekolada, orzechy - te mają argininy najwięcej. Arginina jest aminokwasem przyjmowanym specjalnie przez sportowców, ponieważ pomaga w budowaniu masy mięśniowej. Tak więc ze swojego menu wyrzuciłam płatki owsiane, które jadłam regularnie przez 2 lata na drugie śniadanie w celu uzyskania energii i schudnięcia, bo zdarzyło mi się kiedyś szybko schudnąć jedząc dzień w dzień owsiankę. Teraz jednak miałam ważniejsze sprawy, tak więc płatki owsiane zostały usunięte z mojego menu, na dodatek drastycznie ograniczyłam czekoladę, jak też orzechy.
Pomogło to niewiele, ponieważ pokazująca się opryszczka była już mniejsza, ale była. Występowała nadal regularnie, tylko był to już jeden malutki bąbelek. Jednak za każdym razem, gdy pojawił się ten swędzący bąbelek, dzień później zaczynało się zapalenie nerwu. Po roku objawy przeniosły się w inną część ciała, a mianowicie opryszczka zaczęła się pojawiać w okolicy tułowia, dokładniej w okolicy pośladków, zaraz potem zaczynało się zapalenie nerwu krokowego.
Tyle lat byłam zmęczona już tymi objawami, pogarszało się te ogólne samopoczucie, częste zmęczenie, stany rozbicia. Dlatego, gdy dowiedziałam się o ozonoterapii w przychodni doktora Siwika w Olsztynie, spotkałam się z lekarzem i z ciekawością zaczęłam rozpatrywać leczenie opryszczki ozonem, bo w spisie chorób leczonych ozonoterapią właśnie znalazłam opryszczkę. Myślałam sobie, spróbuję tego, czemu nie. Ozon w postaci zastrzyków do krwi lekarz zalecił brać raz w tygodniu i uprzedził, że aby było to skuteczne, należy to przyjmować wiele miesięcy. Tam się dowiedziałam, że w przychodniach Doktora Siwika ozonem leczą się głównie chorzy na boreliozę. Co prawda na początku terapii przeszło mi przez głowę - a może ja mam boreliozę? Pomyślałam sobie - warto sprawdzić. Poszłam do laboratorium, żeby zbadać krew testem Elisa. Po kilku dniach odebrałam wynik. Spodziewałam się, że wykaże on przebytą dawniej lub nabytą niedawno boreliozę.
W jakiej nieświadomości żyłam! Przez długie lata mieszkam za miastem, w siedlisku blisko lasu, blisko łąki. Mam koty i psy. W ciągu ponad 20 lat wyjęłam z siebie ponad 20 kleszczy. Kleszcze wyjmował z moich psów i kotów. Zwykle w miejscu ukąszenia lekko swędziało, po czym przechodziło. Nigdy nie zauważyłam żadnego rumienia. Aczkolwiek rok temu, gdy mnie ugryzł kleszcz w skórę głowy, pojawił się dziwny guz. Pomyślałam, że coś ten kleszcz musiał mi złego wstrzyknąć. Natychmiast poszłam do lekarza rodzinnego. Opowiedziałam i dostałam antybiotyk, który przyjmował przez tydzień. Tydzień po tym, jak skończył się ten antybiotyk, zachorowałam na infekcję przeziębieniową. Pomyślałam sobie –mała grypka - pewnie dlatego, że ten antybiotyk mnie osłabił. A był sierpień. Od tamtego zdarzenia w ubiegłym roku po paru miesiącach zaczęły się szczególne problemy ze zdrowiem. Przeszłam w styczniu, czyli 4 miesięcy od ugryzienia, bardzo silną grypę z powikłaniami, z zapaleniem oskrzeli. Potem już się czułam tylko źle. Dokuczały mi fale gorąca i poty. Źle spałam. Dotychczas stosowane metody na poprawę samopoczucia, jak zastrzyki z witaminami B, nie pomagały. Dlatego zdecydowałam się na tę terapię ozonem.
Przez ten cały czas lekceważyłam informacje o boreliozie. Słysząc borelioza, kojarzyłam ją najczęściej z leśnikami. Mówi się, że to ich choroba zawodowa. Czasami słyszałam, że nawet może być groźną chorobą powodującą poważne dolegliwości, ale nie brałem tego do siebie. Przecież ja nie jestem leśnikiem. Tak więc, gdy trafiłam już na ozonoterapię, pomyślałam, że może warto zbadać się pod kątem boreliozy, bo kilka rzeczy w moim organizmie i złe samopoczucie są niewytłumaczalne. Ale test Elisa nic nie wykazał!
Zaczęło mi się w głowie rozjaśniać, gdy kupiłam książkę „Naturalne leczenie boreliozy” niemieckiego etnobotanika Wolfa-Dietera Storla, który sam zachorował na boreliozę. Nawiasem mówiąc, najciekawsze o chorobach są książki pisane przez lekarzy bądź biologów, na które oni sami zachorowali. Do takich zaliczam też książkę amerykańskiej lekarki dr Terry Wahls, która opisuje jak wyleczyła się dietą warzywno-owocową ze stwardnienia rozsianego. Tę książkę też nabyłam, ponieważ pomyślałam, że wszystko, co dotyczy chorób nerwów, powinno być mi znane. Do tej książki wrócę jeszcze w kolejnym poście, bo uważam, że jest świetna i nie wykluczam tego, chociaż autorka o tym nie wspomniała, że jej choroba stwardnienie rozsiane może też mieć coś wspólnego z boreliozą. Ale to na marginesie.
Wróćmy do książki „Naturalne leczenie boreliozy”, w której autor opisuje historię tej choroby począwszy od roku 1975, gdzie po raz pierwszy została rozpoznana i opisana jako choroba z Lyme w Stanach Zjednoczonych. Serie badań doprowadziły w 1982 roku do odkrycia przez naukowców krętka bakterii odpowiedzialnej za rozwój boreliozy w ludzkim organizmie. Odkrywcą krętka był doktor Willy Burgdorfer, toteż nazwa bakterii (Borrelia burgdorferi) pochodzi właśnie od jego nazwiska. W swoje książce Wolf-Dieter Storl pisze też o powinowactwie boreliozy z chorobą weneryczną, jaką jest kiła. Mówi o niezwykłej „inteligencji” tych bakterii, o tym jak potrafią się wkręcać w chrząstkę stawową lub w osłonki mielinowe nerwów, będąc niewidoczne dla układu odpornościowego organizmu i będąc niedostępne dla antybiotyków.
Po pierwszej pobieżnej lekturze tej książki nie byłam jeszcze pewna, że mogę mieć boreliozę. Może inaczej - jeśli by się okazało, że to jest borelioza, to by to wyjaśniało wszystkie moje dolegliwości. A mianowicie jest fragment w tej książce, który mówi o tym, że bakteria Borelli bardzo się różni od większości bakterii, z którymi mamy do czynienia i które łatwo się leczy antybiotykami. Większość bakterii zazwyczaj się namnaża co 2 - 4 godziny. Łatwo jest je wtedy zaatakować antybiotykiem. Ponoć skutecznie on działa w momencie, gdy bakteria się rozmnaża. Otóż bakteria boreliozy, z tego co wyczytałam, namnaża się w bardzo długich odstępach czasu, a mianowicie co 28 dni. Niesamowite – pomyślałam! Moje dolegliwości od paru lat, zapalenia nerwów, pojawiały się w odstępie około miesiąca. Gdy tylko to przeczytałam, zaczęłam sięgać pamięcią wstecz i odtwarzać daty zapaleń nerwów. Zaczęło się to wszystko układać w całość.
Przyjmuję ozon już 6 miesięcy od maja 2017. Do momentu, gdy to piszę, wzięłam już ponad 20 zabiegów. Przez pierwsze trzy miesiące terapii, w maju, czerwcu i lipcu, zapalenia nerwów się pojawiały, w czwartym miesiącu po dwóch zabiegach zaobserwowałam u siebie zespół herksa, czyli reakcję organizmu na dużą ilość zniszczonych drobnoustrojów. Za pierwszym razem miałam wtedy silne dreszcze i wysoką gorączkę 38,6 stopni C, a następnego dnia było wszystko w porządku. Dwa tygodnie później, również po ozonie, były podobne objawy tylko łagodniejsze z gorączką 37,5 stopni. W kolejnym miesiącu, gdy spodziewałam się, że może nastąpić znowu stan zapalny nerwów, pojawiła się malutka opryszczka, dla mnie zwiastun problemów. Pojawiły się, ale tylko delikatne dolegliwości ze strony nerwów i to nie w tych miejscach jak dotąd. Odezwał się jeden nerw w podudziu, który po rozgrzaniu ustąpił, po dwóch godzinach ból tego nerwu zniknął. Kolejnego dnia pojawił się krótki ból nerwu trójdzielnego w skórze głowy, który też minął po dwóch godzinach po rozgrzaniu. Nowość - nie pojawiły się takie dolegliwości, z jakimi borykałam się ostatnie lata, to znaczy bóle tak silne, że musiałam brać Pregabalinę, biorąc wtedy też 2-3 dni Heviran na opryszczkę sądząc, że to ona jest przyczyną zapaleń.
I oto w piątym miesiącu przyjmowania ozonu dolegliwości zapalne mogłabym określić jako lekko muskające, pokazujące, że coś tam się dzieje, ale w bardzo łagodnej formie. W miesiącu szóstym pojawiła się malutka opryszczka, ale nie pojawiły się już żadne dolegliwości bólu nerwów. Wciąż chodzę na ozon, bo jeśli to jest borelioza, do czego jestem przekonana w 90%, to nie powinnam przestać jeszcze jej nękać. Myślę, że dokładniejszy test Western Blot, który sobie zrobiłam i czekam na wynik, pokaże coś więcej niż test Eliza. Nawiasem mówiąc uważam, że tak niewiarygodny test, który ponoć w 50%, a niektórzy nawet mówią, że tylko w 30% pokazuje właściwy stan dotyczący boreliozy, w ogóle nie powinien być używany, bo jest to strata pieniędzy, ale też krzywda robiona pacjentom, którzy po tym teście wciąż są skołowani i tracą cenny czas, zamiast działać. Szczerze mówiąc, już się cieszę, bo 2 miesiące, gdy nie wystąpiło zapalenie nerwu, jest już dla mnie ogromnym sukcesem i nadzieją, że można wyjść z tej choroby, której wcześniej żaden lekarz u mnie nie podejrzewał.
Spotykając się z innymi pacjentami chorymi na boreliozę ubolewam nad tak małą wiedzą na temat tej choroby, która wydaje się być powszechną dzisiaj w naszym społeczeństwie. Zresztą nie tylko w Polsce. Cisną się pytania: dlaczego nie prowadzi się szeroko zakrojonych badań na boreliozą, dlaczego nie upowszechnia się metod, które już się sprawdziły, jak ozonoterapia. Rozmawiałam z wieloma pacjentami, którzy, po roku stosowania ozonu raz w tygodniu, opowiadają, że pozbyli się wszelkich dolegliwości boreliozy i mają wyniki badań zerowe. Dlaczego nasze szpitale zakaźne tym się nie interesują, dlaczego wciąż ładują w chorych ogromne ilości antybiotyków, po których objawy choroby wracają.
Mam nadzieję, że prowadząc tego bloga przyczynię się do upowszechniania wiedzy na temat objawów boreliozy i skutecznego jej leczenia, między innymi ozonoterapii. Mam też nadzieję, że lekarze nauczą się szybkiego rozpoznawania objawów boreliozy i zainteresują się skutecznymi metodami jej leczenia, nie skazując pacjentów na długie serie nieskutecznych antybiotyków wyniszczających organizm.
I jeszcze ciekawostka - w książce „Naturalne leczenie boreliozy” przeczytałam, że przyczyną takich chorób nerwów jak Alzheimer, Parkinson, czy stwardnienie rozsiane jest właśnie bakteria boreliozy. Jak pisze autor te książki, u 60% chorych na stwardnienie rozsiane znajdowano tę bakterię, zatem to krętki lub ich toksyny uszkodziły osłonki mielinowe nerwów.
Autork książki Wolt-Dieter Storl pisze też, że niezwykle ważna w pokonaniu boreliozy metodą naturalną jest dieta i suplementacja. Ale to już temat na kolejny wpis, bo tutaj też mam pewne doświadczenia i dużo mogę o tym opowiadać.

W filmiku "Nieznanene terapie" z lipca br. winowajcy swoich dolegliwości dopatruje się tylko w opryszczce. Dzis uważam ją raczej za "osobę" towarzyszącą borelli, a nie sprawcę moich problemów. Jednak jej też będę chciała się pozbyć!   

Komentarze

  1. Moja mama, po długotrwale utrzymujących się bólach stawów wykonała test na boreliozę i niestety wynik był pozytywny. Kiedy chorowała na boreliozę piła właśnie napar z czystka. Sama nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, czy to zioła pomogły, czy jednak antybiotyki, ale jej samopoczucie znacznie się poprawiło. Mimo wszystko myślę, że warto wspomagać się ziołami, a szczególnie czystkiem, który działa destrukcyjnie na krętka boreliozy.

    OdpowiedzUsuń
  2. O3Zone www.o3zone.pl - są rewelacyjne i doskonale wpływają na skórę. Borelioza ustała. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chelatacja - zabieg drugi i rozmowa z panem Walentym

Według medycyny klasycznej jestem zdrowa. Nie mam żadnej choroby przewlekłej. Ale hołduję zasadzie, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Jak pisałam w poprzednim poście, substancja EDTA (wersenian dwusodowy) w kroplówce podłączonej do żyły związuje w krwiobiegu metale ciężkie oraz zalegający w tętnicach wapń (według tablicy Mendelejewa wapń należy do grupy metali) tworząc substancje rozpuszczalne w płynach ustrojowych, które następnie wydalane są przez nerki. Jak każdy w dzisiejszym świecie musiałam i ja tego sporo wchłonąć. Chorobowe objawy pojawiają się z czasem. Tak więc działając profilaktycznie i nie czekając, aż objawi się choroba, spodziewam się, że moje samopoczucie po zabiegach będzie lepsze. Spodziewam się mniejszego zmęczenia, większej energii i dobrego samopoczucia psychicznego. Dowiedziałam się, że kroplówki EDTA stosują sportowcy, by polepszyć swoje wyniki, jak też piloci przed badaniami okresowymi, ponieważ poprawiają się im refleks i koncentracja.  Ta terapia jest

Gdy walczysz z boreliozą, glukozamina to twój wróg

Przegrana bitwa z boreliozą i opryszczką, ale nie wojna. Nikt nie lubi mówić o przegranej, dlatego potrzebowałam zdystansować się do wydarzeń sprzed czterech miesięcy.   W trakcie kuracji ozonowej, to znaczy brania ozonu w zastrzyku dożylnie w olsztyńskiej przychodni doktora Siwika, znowu pojawiło się zapalenie nerwu. Zdarzyło się to w miesiąc po świętach Wielkiej Nocy. Poprzednie takie zdarzenie miałam trzy miesiące wczesniej, w tydzień po świętach Bożego Narodzenia. Przypadek? Szukam wspólnych elementów tych sytuacji i myślę, że mogła mieć wpływ na to dieta. Wiadomo, na święta pozwalamy sobie na duże ilości spożywanych ciast. Ja szczególnie robiłam dotąd ciasta z orzechami, sernik i piernik. Niezwykle smaczne. Dawałam sobie przyzwolenie na takie łakocie tylko w czasie świąt. A wiem o tym, że opryszczka, która mi dokucza od wielu lat, namnaża się od argininy (aminokwas częściowo produkowany przez nasze organizmy, ale w większości przyjmowany z pożywieniem), której bardzo wiele